Zrozumieć emocje – krok do wolności

Mówiąc o zrozumieniu emocji, które właśnie przeżywamy nie mam na myśli “grzebania” w przeszłości starając się rozumowo uzasadnić to, co odczuwamy. Chodzi mi raczej o doświadczenie ich w danym momencie- teraz w tej jednej sytuacji, w której jesteśmy.

Po prostu być obecnym, nie myśleć, oddychać i poczuć, informacja przyjdzie.

Odcedzenie emocji (ich poczucie i nazwanie) pomaga uwolnić się z więzienia tego samego schematu zachowań powtarzanych często przez lata.

Wyobraź sobie, że zamiast nerwowo reagować na słowa męża, żony, szefa, ojca, matki itd. widzisz całą sytuację z poziomo obserwatora i możesz świadomie wybrać, jak się w niej zachowasz.

It’s liberating to know you are no longer a prisoner of the situation.

Ucieczka przed emocjami

Pozwól, że zacznę od przedstawienia krótkiej historii z własnego życia- mam nadzieję, że ten wstęp pomoże mi wyjaśnić dlaczego kontakt z własnymi emocjami jest w życiu pomocny.

Dziś wróciłam do domu pod Warszawą. Hałaśliwa jazda starym autem była męcząca. Lęk i zmęczenie zaburzają postrzeganie- trudniej o dystans.
Spotkanie z tutejszym hałasem, także wewnętrznym hałasem emocjonalnym, który aktywuje się automatycznie po przekroczeniu progu jest bardzo intensywne.

Ludzkie ego zdaje się unosić w eterze, jest obecne także w domu. Moje nieuleczone lęki i bóle odzywają się momentalnie. Reaguję zbyt szybko, ciężko mi być uważną, obecną.
Jestem tu jedynie dwie godziny, a zdaje się, że minęła wieczność.

Piszę o tym, co czuję, po czym zaczynam sprzątać- to mnie uspokaja i wycisza eksplozję emocji we mnie.

Powrót do domu stanowił dla mnie wewnętrzny dramat, który towarzyszył mi przez wiele długich lat. Podobna sytuacja powtarzała się wciąż na nowo, a ja nadal uciekałam przed emocjami, które za każdym razem wracały.
W końcu byłam tak wykończona przerabianiem tej samej lekcji, że nie miałam już siły od niej uciekać.

Spotkanie z emocjami

Negatywne emocje to emocje o niskiej częstotliwości, podobne przyciąga podobne, więc odczuwając choć jedną negatywną emocję, łatwo wpaść w ich cały rój.

Nie jest to przyjemne, nic dziwnego, że bronimy się przed nimi.

Kiedy zauważyłam, że za moimi powrotami do domu kryje się (między innymi) poczucie winy i pozwoliłam sobie je odczuć, mój umysł zalał mnie potokiem ciężkich myśli.

Kiedy już znajdziesz się na niskiej częstotliwości umysł będzie chciał cię sprowokować do zrobienia czegoś, co cię na niej utrzyma, na przykład podrzucając niewygodne i natrętne myśli siejące wątpliwości i obniżające poczucie własnej wartości.

Zostań, poczekaj, daj tym myślom być, ale nie podążaj za żadną.
Emocja, która je przyniosła nie będzie trwała wiecznie.
Powstrzymaj się przed działaniem, póki brzmi jej dźwięk.

Łatwiej powiedzieć niż wykonać w kryzysowym momencie, ale nie pisałabym tych słów, gdybym sama się do nich nie stosowała.
Na początku jest to bardzo trudne, ale trening czyni mistrza.

Dzieci rodziców, którzy uciekli przed własnymi emocjami

Nie trzeba być dzieckiem alkoholika, czy innego uzależnieniowca, żeby w dorosłym życiu odczuwać konsekwencje dzieciństwa spędzonego z rodzicem/rodzicami, którzy sami nie potrafili “posprzątać” własnych emocji.
Lektura materiałów na temat DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików) znacznie wzbogaciła moją wiedzę na ten temat.

Ludzie często wzbudzają w innych poczucie winy, bo sami tak się czują, nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy.

Umieć zauważyć jakie i czyje słowa, czy zachowania wywołują daną reakcję u nas jest bezcenne.
To początek wewnętrznej pracy i jeden z fundamentów zmian na lepsze.

Wierz mi, masz w sobie siłę

Nie musisz brać na siebie cudzych krzywd.

Wyznaczaj własne granice i nie daj się sprowokować.

“On/ona sprawia, że … czuję się winna (wstaw dowolnie emocje, które odczuwasz)”.
To nieprawda.

To ja decyduję. Ja czuję, ja reaguję, ja mogę obserwować to, co się dzieję, nie muszę podążać za myślami i nie muszę zostać z tym poczuciem winy (czy inną emocją, którą odczuwam).

Jeśli złapiesz się na tym, że stawiasz się w roli ofiary, przestań, bo nią nie jesteś.
Trzeba tylko nauczyć się dostrzegać, że tak myślisz i zdemaskować emocję, która temu towarzyszy.
Nie bójmy się nazywać spraw po imieniu.
Odkrywanie emocji wymaga obserwacji i dystansu do własnych oraz cudzych myśli i reakcji.

Bądź odważny, nie ma potrzeby uciekać całe życie.

W strachu i na poczuciu winy operowałam przez większość dotychczasowego życia.
Być może część prawdy jest taka, że rodzice nieświadomie, nie zdając sobie sprawy z własnych emocji, “popracowali” nad tym, by mi je przekazać.

Jestem pewna, że istnieją i inne warstwy prawdy o emocjach, tu jednak dzielę się fragmentami układanki życia, które odkrywam na bieżąco.
To moje doświadczenie i zrozumienie, które przyszło z wewnątrz.
Nie umiałabym pisać o czymś, co wiem jedynie z książek i czego nie odczuwam jako prawdziwe.

Czasem warto wydostać się z epicentrum zdarzeń, żeby z dystansu zobaczyć, co się dzieje, ale…

czterdzieści lat uciekania od negatywnych emocji zaszczepionych w tkanki dziecka ulgi mi nie przyniosło, one wciąż wracały.

Długo nie rozumiałam znaczenia słów “mieć kontakt z własnymi emocjami”- wciąż odkrywam nowe warstwy poznania samej siebie.

Dopiero niedawno zaczęłam pojmować sens tych słów i przestałam uciekać przed niewygodnymi emocjami. Pozwalam sobie z nimi być i zaczynam rozumieć wiadomości, które niosą.
Czasem nadal ucieknę, bo odczuwam ich zbyt wiele na raz i czuję się przytłoczona. I to jest w porządku, przynajmniej wiem, że znowu wrócą, więc nie będę zaskoczona.

Do spojrzenia w twarz własnym emocjom potrzebuję odpowiednich warunków. Przy mojej wrażliwości w tłumie miejskim mam niewielkie szanse na odcedzenie emocji i ich informacji…
Ważny jest dla mnie kontakt z naturą, ruch, oddech, czas spędzony ze sobą.
Mogłabym innym poradzić „wstań o czwartej rano, zanim obudzą się twoje dzieci i idź na spacer sam/sama”, ale czy to będzie miało sens?
Mało prawdopodobne.

Warto poznać siebie, żeby umieć dobierać efektywne strategie działania. Trudno kierować się w życiu cudzymi radami, jeśli one nie są dla nas praktyczne.

Książę i księżniczka z bajki

Jeśli ktoś bliski manipuluje Tobą przez wiele lat, a Ty nie zdajesz sobie z tego sprawy, brodzisz w lepkim brudzie na przedmieściach życia, zamiast korzystać z niego pełną piersią.
Rodzice często emocjonalnie manipulują dziećmi.

Oni zazwyczaj są dla dzieci autorytetami. Chociaż przez jakiś czas.
Długo potrafimy opowiadać sobie bajki na temat autorytetów/bohaterów, a kiedy odkrywamy, że to tylko bajki, możemy poczuć kolejną emocję – poczuć się “zdradzeni”.

Taka obserwacja niesie ważne informacje na przyszłość i pozwala nauczyć się jak nie dać sobą manipulować.

Kolejne warstwy poznania

Wraz z coraz głębszym poznaniem siebie odkrywam nowe wymiary rzeczywistości.

To, co ograniczało mnie do tej pory, teraz nie ma znaczenia- tracą swoją moc poszczególne przekonania, zachowania- zarówno moje, jak i innych ludzi.

Nie wszystko na raz.
Kolejne warstwy uprzedniego programowania spadają wraz z moją gotowością, a może też wewnętrznym przyzwoleniem na zmiany.

Rozwój osobisty przekształcił się na pewnym etapie w duchowy.
Nie spodziewałam się tego.

Duchowe przebudzanie

Na początku procesu duchowego przebudzania się, czy też budzenia się świadomości niewiele rozumiałam z tego „co się ze mną dzieje”. Nie wiedziałam, czego doświadczam, za to emocji było wiele.
Przez pryzmat wymiarów, w których operowałam i większość z nas operuje w codziennym życiu widziałam jedynie mały skrawek prawdy.

Ten skrawek, który widzimy w danym momencie, czy okresie to tylko część tego, jak świat wygląda.
Proces poznania wydaje się nie mieć końca, po prostu przechodzimy do kolejnych wymiarów. Ile ich jest nie wiem i nie wiem co to oznacza.

Zaprzyjaźnianie się z emocjami, którym wcześniej zaprzeczałam, bo było nieprzyjemnie je odczuwać, daje mi wolność od starych zachowań i przejście do kolejnych wymiarów postrzegania świata. Jest tu więcej radości, spokoju i wiele problemów przestało nimi być.

Nic ponad miarę.
Nadal istnieją przyzwyczajenia i nawyki, w które uciekam- to prawdopodobnie ego, które sieje strach przed zmianami i nowym, być może jeszcze lepszym życiem.

Obserwacja stała się możliwa dzięki praktyce uważnej obecności, wyciszeniu i wyrwaniu się z codziennej gonitwy, w której większość z nas bierze udział.

Wydostań się z cyklu automatycznych zachowań i zobacz co się stanie.

Zakwestionowałam wszystko, w co wcześniej wierzyłam, łącznie z własną poczytalnością.

Kolejne warstwy przekonań i poglądów spadały z hukiem i towarzyszyło temu wiele bólu i zagubienia.

Każda zmiana jest procesem, teraz lepiej odczytuję oraz rozumiem odczucia, które tym procesom zmian towarzyszą. Nie muszę też reagować na nieprzyjemne odczucia, wiem, że trzeba poczekać aż miną.

Proces poznania i zmian trwa- nie wiem, czego nie wiem, ale wiem, że doświadczam mniej cierpienia, więcej radości i spokoju, i że łatwiej mi w codziennym praktycznym życiu, które przecież niesie tyle wyzwań.

Synchronizacja i znaki

Nie wszystko trzeba rozumieć, wiedza jest pomocna, ale warto też dać sobie przestrzeń do tego, żeby poczuć– to oznacza zrozumienie pochodzące od wewnątrz.

Takie pojmowanie nie przychodzi wraz z myśleniem, a jednak może być myślą, która nadeszła niespodziewanie.
Nie taką wykombinowaną, a jedynie myślą, która pojawi się, ale nie jest uporczywa, raczej ulotna- może wkrótce zniknąć zapomniana, jeśli zbyt szybko biegniemy.

Myśleć mniej, czuć więcej, akceptować więcej– także i własną mroczną stronę. W moim doświadczeniu to przynosi lepsze rezultaty niż usilne próby „wykonceptualizowania” rozwiązań problemów.

Nic nie dzieje się przypadkiem.

Kiedy nie usiłujemy wymyśleć czegoś na siłę i nie jesteśmy przywiązani do rozwiązania, którego oczekujemy, możemy dostrzec więcej znaków i sygnałów, które ułatwią nam życie i niekoniecznie musimy je wszystkie rozumieć od razu.

Meandry rozwoju osobistego

Prawda poradnika

Bez cienia myśli patrzę gdzieś daleko poza biblioteczny regał z książkami, nagle przypadkowo sięgam po jedną z nich- Dale Carnegie „Jak przestać się martwić i zacząć żyć”. Otwieram na przypadkowej stronie. Autor zaleca pracę, dużo pracy jako remedium na wszelkie troski i problemy życiowe- zająć się czymś tak, by wypełniło to całą życiową przestrzeń.

W tym i wielu podobnych poradnikach odnajdziemy praktyczne wskazówki na temat tego, jak żyć.
Jak pozbyć się obaw i lęków, wyciągnąć z depresji, jak znosić krytykę i wyciągać z niej wnioski, jak unikać zmęczenia i wyglądać młodo, jak schudnąć, jak wydłużyć dzień o godzinę, jak odnaleźć sens życia i jego smak.

Czytając kolejne strony uświadamiam sobie, jak niestała jest prawda każdego takiego “odkrycia” i “złotej rady”.

U innych szukamy “kluczy” do poruszania się korytarzami życia, bo wydaje nam się, że drzwi przez owe korytarze wiodące są pozamykane.

Lubimy rady, metody – klucze.
Zrób tak i tak, a wynik będzie przesądzony, 2 i 2 musi dać 4.
Chcemy, żeby metoda zawsze i dla każdego dawała ten sam rezultat.

Czasem jednak kopiowanie innych, którzy osiągnęli to, co myślimy, że chcemy nie przynosi nam tego osiągnięcia.
Może tak naprawdę nie tego samego chcieliśmy?

Jak często wierzymy w aksjomaty bez podstaw i nie patrzymy wystarczająco szeroko, by zobaczyć więcej?
Nie pytamy siebie samych wystarczająco wnikliwie.

Traktujemy życie jak naszą zbiorową pracę magisterską.
Tworzymy tezy, budujemy teorie, przeprowadzamy dowody, obalamy je.

Tysiące obserwacji danego doświadczenia dało ten sam wynik, więc spodziewamy się go za każdym kolejnym razem.

Jednak jeden z obserwatorów bierze pod uwagę inne możliwości niż pozostali i doświadczenie przynosi mu odmienny rezultat.

Dotychczasowa teoria sypnęła się.

W oparciu o nowe wyniki, budujemy kolejną.

Ta wydaje się “lepsza”, bardziej dostosowana, inkluzywna- tak, teraz z całą pewnością wiemy na czym polega życie, tajemnica gwiazd, co się działo na Ziemi 15 milionów lat temu i jak unikać konfliktów z szefem oraz mieć udany związek.

Moje postrzeganie siebie i świata, okoliczności, sytuacji, zdarzeń, innych ludzi, globalnych spraw jest interpretacją mojego umysłu.
To, w co wierzę, jest.

Obserwuję, że mogę zmieniać własną percepcję i wpływać na emocje oraz kształtować myśli.
Wraz ze zmianą mojego stanowiska, zmienia się spora część rzeczywistości wokół mnie.

Prawda istnieje tylko w danej chwili i słychać ją w szepcie wewnętrznego głosu, który w życiu szuka radości, a nie kolejnej teorii.

Czy warto poznawać siebie?

Po co mi ta cała moja prawda i jej odkrywanie?
Dlaczego chcę słuchać głosu serca?

Po prostu jest mi łatwiej i przyjemniej żyć oraz komunikować się z innymi, od kiedy poznałam siebie, a raczej poznaję siebie i tą wiadomość chcę przekazać innym

Zyskałam pewność siebie, która wcześniej była jedynie pozorna, w rzeczywistości często będąc jedynie nonszalancką butą.

Mam też więcej siły i spokoju, żeby sprostać wyzwaniom życia.

Wiem, czego chcę, wiem jakiej pracy lepiej nie podejmować i w co inwestować czas, żeby zwyczajnie lepiej się czuć i czerpać z życia więcej radości.

Wiem kiedy biegnę zbyt szybko, by zauważyć, że to już poza progiem opłacalności.

Nie muszę udawać, że jestem miła, kiedy ktoś mi zachodzi za skórę- nauczyłam się skuteczniej określać własne granice.

Nie muszę też pamiętać, co komu powiedziałam, bo tak wypadało- mówię tylko prawdę, nie boję się, ani nie wstydzę własnego zdania.

Nauczyłam się też, że nie jestem bezbronna i mam w sobie wystarczającą siłę, by zamieniać to, co negatywne, na pozytywne.

Nie każdy wyniósł z dzieciństwa tak niskie poczucie własnej wartości, jak ja i rzeczy, o których tu piszę nie dla wszystkich będą zrozumiałe, jednak dla mnie zmiany, które przeszłam mają ogromną wagę.
Uważam, że zbudowanie poczucia własnej wartości i zaufania do siebie od zera (postawa “przepraszam, że żyję”) jest wielkim osiągnięciem.

Ja tych umiejętności nie miałam przekazanych jako dziecko, dość długo i często boleśnie uczyłam się ich sama.
Zanim tu dotarłam pozwalałam innym manipulować sobą- łatwo było grać na emocjach “poczucie winy” oraz “empatia”, która łatwo przeradzała się w “litość”.

Zbudowałam poczucie własnej wartości, wewnętrzną siłę i w końcu zrozumiałam, że najważniejsze jest być sobą i nie trzeba się starać wpasować w cudze pomysły na życie.
Jest to bardzo pomocne w codziennym życiu.

Szczerość jest niezbędna do nawiązania porozumienia z innym człowiekiem- i on i ja mamy czuć, że jesteśmy traktowani fair.
W komunikacji nie chcę u siebie i nikogo innego wywoływać poczucia, że coś jest nie w porządku. Szczerość stwarza poczucie bezpieczeństwa.

Uczę się ciągle, jak słuchać ludzi. Dystans do myśli i uważna obecność są w tym niezwykle pomocne.


Długo by wymieniać, sporo tych korzyści płynących z poznawania siebie i nabierania zaufania do wewnętrznego głosu.

Po prostu łatwiej mi się żyje teraz niż wcześniej i odnajduję w życiu więcej radości.

Nie oznacza to, że nie doświadczam ciężkich chwil i trudności, one nadal są, ale nie muszę już dawać się im bezwiednie ponosić.

Potęga obserwacji

Lubię obserwować ludzi, przyrodę, mechanizmy, zmiany, brak zmiany (o ile to możliwe), może czasem zbyt natrętnie, miewam od tego niestrawności. Wykazuję także podejrzaną skłonność do filozofowania na temat życia i jego sensu, często popadając przy tym w dramatycznie brzmiące tony gdy uznam, że odkryłam więcej bezsensu.

Teraz mi łatwiej, bo mogę temu przyjrzeć się i nie zareagować, ale wcześniej tak nie było.

To właśnie obserwacja pozwoliła mi się w końcu zdystansować do przejściowych stanów, które wcześniej nie raz przerodziły się w głęboką i mroczną depresję.

Jest to niewątpliwa zaleta całego procesu odkrywania własnej prawdy.

Praca nad sobą to praca na całe życie

Dzień po dniu. Dużą częścią tej pracy jest nie tylko zobaczenie, ale też akceptacja aktualnego stanu- także własnych emocji, dążeń, motywów.

Widzę i akceptuję to, jakim jestem człowiekiem.

„Postęp, nie doskonałość. Zdrowienie to podróż, a nie cel podróży”

Drogowskazy DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików)

Jak często surowo sami siebie osądzamy.
Po co?
Negatywna rozmowa ze sobą to rozdwojenie i konflikt, a to rodzi cierpienie.

Czy naprawdę tak źle sobie życzysz, że sam siebie ranisz?

Negatywne opinie o sobie samym i złe słowa skierowane do siebie rodzą niepokój.

„Niepokój nie zatrzyma nieszczęścia, ale zatrzyma radość.”

Drogowskazy DDA

Wolę dzielić się z innymi tym, co pozytywne i budujące, energią, którą czerpię z życia. Nie mogę tego robić, kiedy zamartwiam się.

Czy umiesz patrzeć człowiekowi w lustrze w oczy?

Czy słuchasz faktycznie co on mówi? Bez uprzedzeń i projekcji, niczego nie zakładając z góry, słuchać i starać się zrozumieć zamiast przeforsować opinię?

Wiem, że wielu ludziom jest łatwiej wyrzucić z siebie emocje wypisując komentarz pod zdjęciem, czy obrazkiem w internecie niż „narazić się” na żywą interakcję z drugim człowiekiem.
Tym bardziej tym w lustrze…

Nie jest łatwo wyzbyć się uprzedzeń w stosunku do siebie i innych i faktycznie słuchać i starać się zrozumieć co mówi człowiek. Dlaczego akurat to mówi i dlaczego w taki sposób?

A warto. Może pierwszy, czy drugi raz jest to wyzwaniem, ale opłaca się.
W słowach i postawie człowieka, z którym rozmawiasz (łącznie z samym sobą) możesz odnaleźć rozwiązanie problemu, z którym od dawna borykasz się.

Czy boisz się, że wydasz się innym śmiesznym, bo uśmiechasz się o nich na ulicy?
Życie w strachu nie jest specjalnie radosne.

Potrafisz uśmiechnąć się do własnego odbicia w lustrze?

Każdy z nas ma coś ważnego do przekazania innemu człowiekowi, ale żeby usłyszeć, trzeba umieć słuchać.

Żeby efektywnie komunikować się z innymi i rozwiązywać konflikty, trzeba najpierw umieć być z sobą samym.
Bez uprzedzeń.

Sądzę, że jakość naszego życia zależy w dużej mierze od odrestaurowania kontaktu z samym sobą, a w ślad za tym innymi.

Życie w pośpiechu, w internetowej izolacji, w coraz bardziej zautomatyzowanym świecie często oddziela nas od siebie. Niby jesteśmy wśród ludzi, a tak naprawdę często bardzo daleko od drugiego człowieka.
Można być samotnym w tłumie, wystarczy nie umieć nawiązać kontaktu z sobą samym.

Na swojej ścieżce spotykam coraz więcej ludzi świadomych siebie, ale też i wielu nieświadomych.
Niezmiennie mam nadzieję, że te proporcje będą się zmieniały, że wyjdziemy do siebie i będziemy ze sobą więcej rozmawiać . Twarzą w twarz.
Mam nadzieję, że zadbamy o bliskość oraz radość życia, że odzyskamy kontakt z własnym sercem i częściej będziemy słuchać jego zamiast przeróżnych racjonalizacji ludzkiego umysłu.