Sklepik z kosztownymi marzeniami

Znowu spóźniłam się na lotnisko. Na tym już kiedyś byłam. Przypominam sobie, że znam chłopaka, który może mi pomóc, może jeszcze zdążę na ten lot. Gdybym tylko wiedziała…
Udało mi się odnaleźć Karola dość szybko. Zgodził się pomóc od razu.
Wsiadamy do wielkiej windy towarowej, właściwie to platforma pełna ciężkich maszyn i drewna, wokół kręcą się pracownicy w roboczych ubraniach. Siadamy na grubej kłodzie, która kiedyś była sosną, rozmawiamy. Nie widzieliśmy się od lat, a mamy tyle wspólnego. On mówi, słucham w skupieniu, ale rozglądam się wokół. Jesteśmy już bardzo wysoko, i tym razem uderza mnie jak niezwykle położone jest to lotnisko.
Platforma się zatrzymuje. Na naszej wysokości widzę klify, pod nimi morze mieniące się nieskończoną ilością odcieni niebieskiego i szmaragdowego. Na jednym z klifów siedzą dwie dziewczyny w kostiumach kąpielowych, obok nich dwa żółwie. Dostrzegam, że te dziewczyny przygotowują się do skoku. Zapiera mi dech, nie umiem nic powiedzieć, tylko szarpię kolegę za rękę. Patrzymy.
Jesteśmy około tysiąca metrów nad poziomem morza…

Skaczą! Żółwie za nimi. Ogromne te żółwie, nigdy takich nie widziałam. Lot trwa długo, kończy się wspaniałym, czystym wejściem do wody. Jak one to zrobiły? I dziewczyny i żółwie?
W tym momencie to moje jedyne zaskoczenie, nie mam pojęcia, co ma się za chwilę rozegrać tam w dole na moich oczach…

Logika i rozsądek, czy głos serca?

2 Października 2022, Piaseczno

Pomieszkałam w Polsce ok. 4 miesiące, po jutrze wracam do Australii. Poziom stresu osiągnął stan powyżej moich możliwości opisania go.

Mieszanka uczuć i emocji gargantuiczna… Nawet nie wiem, czy takie słowo istnieje, ale nie znam lepszego, które oddałoby moje obecne samopoczucie. To ostatnie zresztą dopiero co odzyskałam, nawet nie wiem jakim cudem… Co mnie zaskoczyło, to, że walizka, czyli jej widok i konieczność spakowania, tym razem mnie nie przytłoczyły i nie pozbawiły sił. Mimo niechęci zawzięłam się i spakowałam po przemyśleniu wszystkiego starannie.

Niestety tak już mam, nie potrafię zwyczajnie spakować gaci, wszystko musi się ze sobą łączyć. Zresztą nie zawsze w sposób pojmowalny dla innych, a czasem nawet i dla mnie nie, ale nadal to robię. Praca nad sobą to praca na całe życie…

To też praca, która wymaga sporej dawki dystansu do siebie, a właściwie umiejętności nabierania dystansu do każdego zawirowania codzienności oraz własnych myśli, zachowań, a nawet obserwacji, w tym samoobserwacji.

Wracając do odlotu…

Pierwszy samolot startuje po jutrze. Nie mogę nadawać niczemu znaczenia dopóki nie wyląduję w Australii i ochłonę po tej wyprawie oraz aranżowaniu życia od nowa, ale nimo ekscytacji oczekiwaną zmianą i w jakiś sposób nowością, jest mi przykro i ciężko mi wylecieć z Polski. Pamiętam jednak, że dość podobnie czuję się wylatując z Australii na kilka miesięcy. Można mieć więcej niż jeden dom, ale czy jest to proste? Niekoniecznie. Dla mnie nie, być może to kwestia wysokiej wrażliwości emocjonalnej.

Czas skończyć rozkminę na dziś, pies chce iść na spacer, a ja sama jeszcze bardziej. Idziemy z nim razem, mama i ja. Zawsze mi tych spacerów brak kiedy tu nie mieszkam.

4 Marca 2023, Gold Coast

Anoreksja, borderline, depresja, niepokój… itd. można wyliczać bez końca.

A skąd się to wszystko bierze?

Z zaniedbania dbania o siebie. Mniej znaczy więcej. Odpuść! Właśnie dziś. Dzień Radości- Dzień Dziecka (właściwie dorosłego, nastolatka, dziecko i tak ma właśnie dzień radości, o ile mu nie wmówisz inaczej).

Czujesz, że chcesz robić coś innego, ale plan na dzień wypełniony jest zadaniami. Nie masz na nie ochoty. Co tam, po raz kolejny, jak każdego innego dnia wmawiasz sobie, że musisz te zadania wykonać, chociaż tak naprawdę chciałbyś zwiać w tam, gdzie Ci w sercu gra. Ne robisz tego. W końcu jesteś dorosły, dojrzały odpowiedzialny. I co z tego masz?
Niestrawność na jutro i każdy kolejny przeciągający się dzień męki niesłuchania własnego głosu.
Ja tak mam, ale dawno nauczyłam się, że raz na jakiś czas (to może być raz na miesiąc, albo raz na rok, a może czasem na raz na tydzień!) potrzebuję mieć mój własny Dzień Dziecka. Robię co w duszy gra, resztę układam tak, żeby mogła poczekać na  kiedy indziej.
Dziś Najpierw Ja.
Dla mnie to naprawdę działa. Odzyskuję dystans, spokój, słyszę siebie, a tysiące bzdur na zewnątrz, które jeszcze przed chwilą zdawały się ważne, uspokajają się. Jednocześnie mam więcej siły, by zmierzyć się z trudami współczesnego życia.

Każdy potrzebuje małych „wakacji” od trudów codzienności, żeby zorientować się kim tak naprawdę jest i jak dużo ma w sobie siły, żeby sprostać przeszkodom oraz jak ważne jest, żeby się tym życiem cieszyć!

28 Marca 2023, Gold Coast

Złota, czy inna, każda klatka pozostaje więzieniem, czyli Australijskie lato i ja.

To były długie i bolesne cztery miesiące. Lato tego roku jest wyjątkowo wredne i wcale nie zamierza się skończyć, mimo, że już koniec marca.
Upały w połączeniu z wilgotnością bliską 100% nie dają żyć.
Wyję z bólu jadąc na rowerze na siłownię, skóra parzy, czuję jak ścina się białko w ciele, gotuję się żywcem zanurzona w tym ukropie. I tak dzień po dniu. Przemykam się od klimy do klimy. Tego nie mam w aucie, więc nie jeżdżę nim dalej niż 10 minut, bo nie jestem w stanie wytrzymać. Rowerem też niedaleko. Przestałam się pocić, ciało po prostu się gotuje.
Ocean ciepły jak zupa, zimnej wody w kranie brak, lodówka pełna jest słoików z zimną wodą, której używam do mycia, to jedyne, co przywraca mojemu ciału normalną temperaturę, całe szczęście, że mam w domu też klimę.

Na początku miałam nadzieję, że to się nie dzieje, że zaraz się skończy. Ale wcale się nie kończyło, więc musiałam znaleźć narzędzia i aplikować strategie przetrwania. Jeden dzień zaliczony, przetrwałam, byle nie myśleć o następnym, może noc przyniesie ukojenie… Nie przynosiła. Były chwile, że gotowa byłam zrobić wszystko, żeby tylko wydostać się, żeby uciec od tego niekończącego się bólu, pojawiały się myśli samobójcze, chyba ze dwa razy zamknęłam oczy jadąc autem z górki… Wola życia jest jednak w człowieku potężna, były więc morza łez i wycie z bólu.

5 czerwca 2023, Warszawa

Nowy start

Paskudne lato tego roku pomogło mi podjąć decyzję o powrocie do Polski. Marzyło mi się to od jakiegoś czasu, ale było mi trudno opuścić, nawet jedynie w myślach, mój australijski dom.
Teraz wiem, że mimo całej miłości do Australii i dla Australijczyków, nie jestem w stanie nawet pomyśleć, że miałabym spędzić tam kolejne lato. Lata w Polsce też nie lubię, w ogóle nie lubię lata, ale w Polsce ono nie trwa (mam nadzieję) pół roku i nie jest aż tak wredne, jak to ostatnie w Queensland (znowu- mam nadzieję!).

I tak oto jestem znowu w Polsce, tęsknię za Australią, za australijskością, przyjaciółmi, nawet bardzo tęsknię, ale jednocześnie cieszę się bardzo, że jestem tutaj.
Już czas być w jednym miejscu, rozkrok stał się bardzo niewygodną pozycją, nadwyrężał moje mięśnie, nawet gimnastyczka musi w końcu wylądować równo na obu nogach na macie.

Jednocześnie boję się, trochę jak przed ślubem, niepewna czy to zobowiązanie wytrzyma długie lata…
Boję się jej polskiej polskości- że mnie oplącze i wciągnie do środka wysysając całą radosną i lekką australijskość pozostawiając pusty worek bez duszy.
To irracjonalne, wiem, że tak się nie stanie. Czternaście lat temu wyleciałam do Australii jako Australijka, owszem (przepraszam za wyrażenie) z polską postawą pt. wiem lepiej i a kim ty jesteś, żeby mieć własne zdanie.
Australia wyleczyła mnie z tych bzdur i za to jestem wdzięczna bezgranicznie.
Życie jest tak wielobarwne, bogactwo doświadczeń jest po to, żeby z niego czerpać!

I przedziwnie, wbrew nawet nie wiem czemu, mimo inflacji i pokojowego przejęcia kraju przez Ukrainę (a może Rosję ?) Polacy stają się coraz fajniejsi. Nie wiem, jak inaczej to zapisać- bardziej przyjaźni, otwarci? Wyraźnie odczuwam, widzę, słyszę zmianę na lepsze.
Niech trwa.

A sny o lataniu do Australii oraz do Polski trwają, oczywiście teraz są to sny o lataniu do Australii. Czasem absurdalne, czasem niezwykle realne, ostatnio nie zdążyłam na samolot linii Qatar, lotnisko Chopin okazało się plątaniną ruchomych schodów, pociągów, autobusów, biurokratów i niezliczonej obsługi naziemnej, która zamiast ułatwić mi dotarcie do bramki, w jakiś zakamuflowany sposób je uniemożliwiała. Obudziłam się zmęczona po tym wielogodzinnym wyścigu z czasem, którego nie wygrałam…

Live bright, be You!

Lubię pisać. Piszę dużo, ale nie zawsze to publikuję. Czasem „nadrabiam” te przerwy sięgając wstecz dat i wtapiam tamte zapiski w bieżącą narrację.
Tak zrobię i dziś.

W trakcie ostatnich kilku miesięcy dość dużo się działo, wiele zmieniło, ja się zmieniłam. Lubię tą nową świadomość i coraz mniejsze przywiązanie do tego, co jest.
Lubię cieszyć się dniem coraz bardziej, jednocześnie nadal nie ustając w marzeniu.
Jedno i drugie buduje moją rzeczywistość.


18 września 2021

Potraktuj to jak wizytę w Aquaparku

Do parku rozrywki człowiek przyjeżdża, bawi się, wyjeżdża i wraca do domu.

Zaczęłam sprawdzać bilety na lot do Polski w pierwszych miesiącach 2022.

Dwadzieścia kilka lat w Polsce, dwanaście w Australii, sporo podróży, przeprowadzek pewnie z setka.

Czuję się zmęczona. Już półtora roku trwa kompletne globalne szaleństwo, a mnie nadal szokuje, że niektórzy nadal zawzięcie noszą przepaski na oczach i watę w uszach.

Ogólna atmosfera nie sprzyja takim, jak ja- niezwykle wrażliwym, a praktyczne życie też nie zawsze rozpieszcza.

Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, rozwieję je- tak, owszem, można czuć się nieszczęśliwym mieszkając nad brzegiem oceanu. Najgorsze jest to, że ja wiem, jak to zmienić, wiem, że mogę wybrać, jak chcę się czuć i znam narzędzia, żeby zmienić swój stan.

Jednak dziś nie chcę i nie chce mi się. Słucham ego i płynę na paskudnej fali nieszczęścia.

Teraz nie słyszę ludzkiego zgiełku. Ja go odczuwam każdą komórką ciała.

Mieszkam z dziewczyną, która emocjonalnie wręcz wrzeszczy. Krzyczy do środka, jak opętana. Woła też na zewnątrz, choć robi to prawie milcząc.
Nie każdy widzi i słyszy ten niemiłosiernie krzyk, ja tak. Nie tylko go słyszę, ale też czuję wewnątrz. Słyszę też jej myśli…
Dziś jeszcze nie zdaję sobie sprawy z tego, że to nie głos mojego ego, ale jej ból.

Teraz potrzebuję wyjeżdżać w góry lub pływać bardzo często (każdego dnia), żeby odnaleźć spokój, usłyszeć siebie, zobaczyć siebie, poczuć siebie.

Znowu zapomniałam, że mam siłę by przez to przebrnąć.
Jej nie pomogę, ponieważ dziewczyna ewidentnie tego nie chce, ale nie ma nic złego w ratowaniu własnych czterech liter.

19 Października 2021

Szóstego października wyjechałam na dwie noce, jednak to nie wystarczyło. Wracałam z bólem w sercu, więc czternastego wyjechałam na trzy noce. Dziś czuję się dobrze- z powrotem w domu, jednak ona tu nadal jest i wciąż krzyczy w milczeniu. Pojutrze, po pracy, prawdopodobnie znowu wyjadę, właśnie analizuję oszczędności.

P.S. Wyjechałam kilka dni później na cztery noce. Dobrze mi było w ciszy.
Nie chcę już wracać do hałasu. Skażenie ludzkim zgiełkiem rani wszystkie moje zmysły, a ten zdecydowanie przybiera na sile, gdy cierpiąca w milczeniu współlokatorka jest w domu.

16, a może 15 lub 17 października 2021

Uroki bezsenności w obliczu zmęczenia rzeczywistością

Pływam wśród rekinów- zombie, są niby martwe, ale mają w sobie jakieś żywe istnienie. Woda jest zmieszana z krwią, a ja jestem przerażona, szukam wyjścia.
Uczę się, jak się nie bać, ale bardzo chcę już wydostać się z tej spienionej czerwienią wody.
Widzę brzegi, jestem w kanale, przede mną pomost o kształtach pagody (wiem, wiem, ale w snach taki pomost jest możliwy), a na nim sprężony masywny tygrys. Wychodzę, nie pamiętam czy rzucił się na mnie i udało mi się uskoczyć, czy może po prostu przeskoczył nade mną, skoczył poza mną…
To sen, nic nie ma znaczenia, a jednak wszystko ma ogromne. Ania po drugiej stronie lustra i w krainie czarów jednocześnie.

Tak rozpoczęła się bardziej świadoma część tamtej nocnej przygody. Później było jeszcze bardziej intensywnie. Kłębowisko zdarzeń, emocji, przeżyć i odczuć. Budziłam się i ponownie zapadałam w ten przedziwny, często przerażający film. W końcu wstałam, zbyt wcześnie, żeby zmęczone wyświetlaniem filmu pod powiekami oczy chciały się w pełni otworzyć. Zresztą sama nie byłam na to gotowa, ale nie miałam już sił na kolejny sen.

8 listopada 2021

Co jest dla Ciebie naprawdę ważne, a co mniej ważne?

Zajęta poniekąd życiem bieżącym oraz korektą mojej „wielkiej książki” („wielkiej”, bo pisanie jej zajęło mi wiele lat, a wydawanie zajmuje już niemal dwa…zresztą, w tym czasie myślałam kilkakrotnie, że przypłacę to życiem, a jednocześnie to właśnie cały ten proces kilkakrotnie moje życie ocalił), przestałam pisać.

Nie mam sobie tego za złe, nie można robić wszystkiego na raz, czasem to zwyczajnie niemożliwe fizycznie, ale przyznam, że brakowało mi pisania przez cały ten czas.

Moje opowiadania lub artykuły to moje spojrzenie na świat, a ich publikowanie to forma konwersacji z innymi. Ich pisanie i udostępnianie to również doskonały sposób na załatanie każdej dziury na duszy powstałej po rajdzie poczucia bezsensu lub samotności.

Teraz łatam dziury po ostatnich miesiącach spędzonych we wspólnym mieszkaniu z byłą już (całe szczęście moje i jej) współlokatorką. Nieprawdopodobne jak wiele fizycznego i emocjonalnego hałasu może nieść ze sobą i roztaczać wokół siebie młoda, niewielka i na pozór cicha dziewczyna.
Agresja wewnętrzna uzewnętrzniona milczącą agresją na zewnątrz. To chyba jej naturalny stan.
Mam nadzieję, że kiedyś, a nawet szybko otrząśnie się i powróci do żywych. Tego jej życzę, choć nie sądzę, żeby to było możliwe zbyt prędko. Zbyt mocno pogrążona jest w swojej udręce.

Szkoda, jak tylko zbierze się w sobie i porzuci ból, okazuje się bystrą i zabawną młodą dziewczyną. Niestety potrafi się nieoczekiwanie z tego wycofać poza tarczę pokrytą grubą skorupą strachu i niepewności, które ujawniają się złością i agresywnym zachowaniem.

Może sama byłam wcześniej podobna i dlatego tak mocno dotknęły mnie te ostatnie miesiące spędzone z nią pod jednym dachem? Pytań mam wiele, na niektóre nie chcę poznać odpowiedzi.

Jedno jest pewne, od kiedy wyprowadziła się ostatecznie wczoraj odczułam niebywałą ulgę, a moja przestrzeń życiowa powiększyła się znacząco. Wróciła energia, radość, a nawet sporo hałasu umilkło, mimo, że nadal mieszkam przy tej samej ruchliwej ulicy…
Ciekawe, jak dla człowieka silnie uwrażliwionego hałas wewnątrz duszy może potęgować hałas fizyczny, nawet hałas duszy cudzej… Chcę, czy nie, potrafię słyszeć czyjś wewnętrzny krzyk.

Powinnam mieszkać sama.
Nie pomogę nikomu innemu, jeśli najpierw nie pomogę sobie.

22 listopada 2021

Nie pisałam od wieków… Tak to przynajmniej odczuwam, a to przecież tylko kilka tygodni.

Zachłysnęłam się wolnością mieszkania samemu, ale też i skupiłam na próbach dokonania kilku zmian w życiu, co wraz z organizowaniem życia bieżącego pochłania sporo czasu i wysiłku, także mentalno-emocjonalnego.
I tak to sobie tłumaczę- nie miałam kiedy pisać, bo jestem teraz bardzo zajęta lub czuję się zmęczona komputerem… Ale to nie do końca prawda, czas zawsze można znaleźć.
W obliczu niepojętej dla mnie sytuacji na świecie, również w moim najbliższym ogródku, sama nie byłam pewna co pisać. Pewne sprawy w życiu wymagają ciszy i nabrania dystansu.

Szukam ich w kontakcie z naturą.
W tym roku po raz pierwszy poczułam zapach lasu w tutejszym lesie tropikalnym, zaczęłam dostrzegać roślinność, która jest mi coraz bliższa, coraz bardziej znajoma trzewiom.

Jestem w domu.

Szkoda tylko, że to dom którym próbuje rządzić dyktator. Wielu ich na świecie.

Jak się zdystansować do nierządu, do sankcji za niepoddawanie się bezprawiu?

To wymaga wiedzy, a odnajdywanie wartościowych informacji w obecnej dobie pandemii ślepoty i szaleństwa kształtowanego nowym systemem wierzeń nie jest zadaniem łatwym.


5 grudnia 2021

Radość jest ważna, życie jest ważne. Zapominając część nauk, które już na temat w życiu pobrałam, odjechałam na jakiś  czas dając się unieść fali przytłoczenia globalnym szaleństwem.

Ocknęłam się w dzień urodzin, czyli niemal tydzień temu. Dla mnie dzień urodzin jest dniem celebrowania życia- wszystkich jego radosnych objawów. Choćby waliło się wszystko na zewnątrz, postanawiam jak zawsze, że to jest mój Dzień Radości.
Zdecydowałam, że dziś odnajduję radość w życiu, więc zmieniam percepcję, przestaję się martwić i wyruszam na jej poszukiwanie. Oczywiście jeden dzień to za mało, zarządzam Urodzinowy Tydzień Radości i każdego dnia na nowo ją odnajduję. Modlitwy i życzenia zostają wysłuchane. Ogarnia mnie spokój i radość z obecności. To mój świat. Cała reszta nie jest pewna.