Kontinuum

6 kwietnia 2022

Lustrzane rzeczywistości

Baloniku mój malutki, rośnij duży okrąglutki.

Patrzyłam na nie obie i nie mogłam uwierzyć… Z pozoru nie różniły się od siebie, jednak kiedy patrzyłam dłużej dostrzegłam, że lustro  sprawia, że jedna rzeczywistość jest przeciwieństwem drugiej.

W jednej wszystko działo się szybko, bardzo głośno, w drugiej dużo spokojniej, a jednocześnie to właśnie ona zdawała się być pełna życia. Kiedy któryś z ludzi z tej szybkiej zbliżał się do lustra, wszystko wokół niego się rozmywało, samo lustro również. On nie mógł zobaczyć, co dzieje się po jego drugiej stronie, gdyż samo lustro było dla niego niewidoczne- poruszał się zbyt prędko, żeby móc je dostrzec.

Kiedy któryś z ludzi z rzeczywistości wolniejszej podchodził do lustra, widział jego taflę niczym ścianę kryształowo czystej wody wodospadu, a przez nią pędzących ludzi. Przyglądał się im z zaciekawieniem i jakby niedowierzaniem.

Nie potrafiłam oderwać wzroku od tego spektaklu. Z odurzenia tym niezwykłym obrazem wyrwało mnie Oko wibrujące w kieszeni spodni.

Znowu usłyszałam jego potężny i spokojny głos:

Jeśli przyjrzysz się jeszcze uważniej, dostrzeżesz małe kółeczka, które wypełniają obie rzeczywistości. Patrz, powiedz mi kiedy będziesz gotowa.

Mogłabym przysiąc, że dostrzeżenie kółek w atmosferze obu rzeczywistości zajęło mi dekady, ale wiedziałam, że nie jest to prawdą. Przecież czas nie istniał, trwało tylko jedno nieskończone kontinuum.

Miałam wrażenie, że ci z wolniejszej rzeczywistości są tego świadomi, ci z drugiej jednak nie dostrzegają, że każdy ich pospieszny ruch i myśl tworzą w przestrzeni małe pętelki, które obracając się w koło, rosną, a następnie dzielą się na kolejne i coraz bardziej wypełniają przestrzeń wypierając życie.

Przestrzeń wolniejszej rzeczywistości była czysta.

„Widzisz, wszystkie te mnożące się pętelki zawierają się w Wielkiej Pętli Przestrzeni, obie rzeczywistości, które obserwujesz są nią splecione, każda rzeczywistość jest. Wielka Pętla równoważy wszystko.”

11 kwietnia 2022

It comes and goes forever flows…

Nigdy się nie kończy, nigdy nie zaczyna. Bez przystanków, odpoczynku, kropek i przecinków- życie po prostu wiecznie trwa…

Ile razy próbuję zamknąć je w ramach, nawet jeśli pozornie wydają się one nie tworzyć żadnych ram, tyle razy odkrywam, że to głupstwo. Znów widzę, że wszystkie granice i każdy rodzaj kontroli są iluzoryczne.

Tak, z tym „demonem” już się oswoiłam, uporałam – coż za kłamstwo! On sobie spokojnie trwa i wróci przy innej okazji, być może zaprosi nowych kolegów.
Otwartość na to, co przynosi taniec życia w tej chwili i zdolność odpuszczenia jakiegokolwiek przywiązania zdają się kluczowe do odzyskania radości, kiedy zabraknie tchu…

Temat wewnętrznego dziecka oraz cienia wracają do mnie co jakiś czas. Określenie wewnętrzne dziecko irytowało mnie od kiedy po raz pierwszy je usłyszałam. Widać nie bez powodu, skoro wciąż powraca. Miewam wprawdzie okresy spokoju (tu czytaj zaprzyjaźnienia z owym dzieckiem lub samym zwrotem), ale fraza powraca.

Niech powraca. Czasem popłaczę, ukocham, utulę, pozwolę sobie poczuć wszystkie emocje. Później uspokoję się i żyję dalej.

22 kwietnia 2022

Nic się nie kończy i nie zaczyna, wszystko trwa, jest, żyje…

… Miałam sen Maj, tak się zaczynał…

Siedziałam na chodniku nostalgicznie wpatrując się w neon Świętego Mikołaja, który przypominał mi literę A, jak Ania…

Przypominałam sobie jak się tu znalazłam.

Ong nie było wiele Księżyców. Pojawił się nagle i zupełnie zwyczajnie. Ostatnio zniknął w podobny sposób. Jak widać po prostu przychodzi i odchodzi.

– Myślałam, że nie wrócisz…

– Niepotrzebnie. Chodź ze mną, pokaże Ci, w wymiary, w jakich poruszałem się w międzyczasie.

W jednej chwili znaleźliśmy się w niewielkim pokoju po brzegi wypełnionym – aż głupio mi to powiedzieć- miniaturowymi pół-minionkami … Każdy z nich i wszystkie razem wygadały jak matowe, chociaż święcące różnokolorowe bombki Świąteczne.

– Każdy z nich ma dar umożliwiania skoków energetycznych- każdy z tych „maluchów” może zabrać nas w podróż do kilku wymiarów i przestrzeni wyżej, ale też i w każdym innym możliwym kierunku.

Jeden z nich wyskakuje przed resztę, ma taki piękny fioletowy kolor, nie umiem się powstrzymać, wyciągam do niego ręce niczym dzieciak do prezentów pod choinką. Nagle, wiem, że muszę się go trzymać.

On- maleńki kształt o rozmiarach jedynie nieco większych niż moje złączone na nim dłonie, ja- przeciętnej wielkości ludzka dziewczyna. Lecimy… Trzymam go obiema dłońmi, a on unosi mnie w górę, niby nie wysoko, a jednak bardzo daleko… Szybko przenikamy przez sufit i nagle znajduję się w innej rzeczywistości, niewiele rozumiem z tego, co widzę- to inny wymiar.
Nagle mały stworek znika, ale pojawia się kolejny i wydaje polecenie, żeby się go złapała. Boję się, ale ufam mu, łapię w obie dłonie i znowu przenosimy się gdzie indziej… Kolejny wymiar, kolejna rzeczywistość.
Z oddali zaczynam słyszeć głos Ong.
„To tylko mały fragment- możemy podróżować w dowolny sposób w czasie i przestrzeni, poruszanie się pomiędzy wymiarami oraz w ich rzeczywistościach to nic nadzwyczajnego. Nie widzimy tych dróg dopóki chociaż raz którąś z nich nie przejdziemy lub zapomnimy, że już tu byliśmy. Wiara jest podstawą naszej umiejętności poruszania się tam, gdzie nasz umysł nie sięga.”

W jednej chwili znowu jesteśmy w kuchni Karoliny. Wydawało mi się, że nie było nas tylko moment, ale kiedy weszła Karolina gniewnie trzepocząc rachunkiem za prąd, pomyślałam, że ten krótki skok trwał dużo dłużej niż sądziłam,

– Może zechcecie mi to wyjaśnić??
Co mają znaczyć te skoki energetyczne?? Zniknęliście nagle, dziś pojawiacie się znowu, a w tym samym czasie dostaję to!!

Ong w kilku zwięzłych zdaniach odpowiedział na pytania Karoliny. Uspokoiła się.

Zabiorę Was obie w podróż przez część przestrzeni, pomiędzy którymi i w których się poruszałem. Trzymajcie się blisko, atmosfera w niektórych jest niezwykle gęsta, ciężko wykonać ruch, inaczej się oddycha, nie chcę żebyście się czegokolwiek bały, wszystko będzie w porządku, po prostu inaczej niż znacie.

Nie umiem opisać tego co widziałyśmy, może nie chcę, ale wiem już na pewno, że nie ma Przeszłości, ani Przyszłości- jest tylko jedna Wielka Pętla Przestrzeni…

„Tutaj zostawię Was same, nie bardzo rozumiem dlaczego akurat wybrałyście ulicę Sezamkową, ale wiem, że pod opieką tych starych mupetów i Potwora Ciasteczkowego będziecie bezpieczne dopóki nie wrócę.”

Teraz, po wszystkich tych szalonych podróżach, siedzę na chodniku spokojna, jak rzadko kiedy, mimo, że po raz kolejny żegnam się z Ong.

Patrzę jak wsiada do małego auta, które wyglądem przypomina pomniejszoną starą syrenkę, podświadomie wiem, jednak, że to nie jest to zwykły pojazd. Odpala silnik, ledwo słychać jego cichy szum.

Ong ogląda się tylko raz, w milczeniu patrzy mi w oczy i rusza.

Nagle rozumiem! Nic się nie kończy, nie zaczyna, ale TRWA.

Biegnę za odjeżdżającym autem machając rękoma i krzycząc, że wreszcie pojęłam Wielkie Kontinuum Przestrzeni, ale jest zbyt późno, zniknął.

Siadam z powrotem na przeciwko znajomo wyglądającego neonu.
Na krótką chwilę ogarnia mnie nostalgia.
Jednak uczucie szybko mija.

Już wiem, pamiętam, że nic nie ginie, zmienia się, ale Trwa.

Ponownie ogarnia mnie spokój.

Wymiary rzeczywistości

Full of herself

Patrząc wstecz z mojego dziś, zastanawiam się czasem jak ludzi mogli mnie kiedyś lubić, mimo, że miałam tylu znajomych i kilkoro przyjaciół.
Nie jestem pewna, czy gdybym spotkała się wtedy sama ze sobą, polubiłabym siebie.

Tak niepewna siebie i własnej wartości, że aż nazbyt pewna siebie- arogancka, pyszna i krnąbrna.
Często widziałam tylko jedną perspektywę sprawy – swoją własną.
Nie bez powodu nazywamy to egoizmem– to właśnie stan, kiedy ego kieruje naszymi działaniami, a my, nieświadomi tego, oddajemy mu pełną kontrolę.

Słuchałam wszystkich myśli podsuwanych przez mój umysł i cierpiałam tortury, nazwijmy to psychologiczno-emocjonalne. Tak, to chyba dobrze oddaje sens takiego stanu.

Dopiero niedawno zaczęłam to rozumieć- to oznacza niemal czterdzieści lat spędzonych w nieświadomości.
Widocznie wszystkie te lata i doświadczenia były potrzebnymi lekcjami, ale wiele z nich, naprawdę wiele, przerabiałam latami raz po raz, bo za pierwszym, czy kolejnym razem nadal nie wyciągałam wniosków.

Ilu z nas żyje w ten sposób?

Nie mówię, że teraz jestem “mądrzejsza”, czy w jakiś sposób „oświecona”, czy bardziej „uduchowiona”.
Pozbądź się obłudnej pychy– to jedna z ważniejszych lekcji, o których nauczyłam się i staram się pamiętać na co dzień.
Życie stało się łatwiejsze.
Co będzie później nie wiem, ale teraz jest o wiele lepiej.

Słucham każdego i proszę o więcej pokory, kiedy słyszę własne pyszne myśli, którymi umysł reaguje na słowa innych ludzi.
Staram się też rozumieć własne emocje i staram się pamiętać słowa „nie wiem, czego nie wiem“.

Jaskinia Platona

Czy więzień umysłu  naprawdę pojmie to, co mówi się do niego o łatwiejszym i przyjemniejszym życiu, które na niego czeka o ile odsunie od siebie dramaty stworzone przez ego w jego głowie?

Nie zawsze pojmie lub niekoniecznie prędko to nastąpi…

Żyjemy w tylu wymiarach w ilu pozwolimy naszej świadomości.
Jeśli czegoś nie dopuszczę jako zdarzenie możliwe, ono nie może mieć miejsca w mojej rzeczywistości.

Więzień, który uciekł z jaskini i widzi inne wymiary operuje w innej rzeczywistości niż ten, który nadal siedzi w jaskini przykuty do jej twardej skały- jedynej rzeczywistości jaką zna.

Nie wierzy temu, który wraca wolny, by wykrzyczeć dobrą nowinę, że na zewnątrz jest słońce, błękitne niebo, rośliny, inni ludzie, inne życie.
Wyjdź stąd, mówi, pomogę ci uwolnić się, ale ten przykuty do skały już go nie widzi i słyszy jedynie zniekształcony głos.

Istnieje wiele wymiarów rzeczywistości, choć niekoniecznie wszystkie potrafimy dostrzec.
Nie możesz żyć w tych, którym odmawiasz istnienia.

To, co zazwyczaj przyjmujemy za naszą praktyczną rzeczywistość (wielu za jedyną), utwierdzając się w tym poglądzie nawzajem, jest tylko fragmentem życia.
Często niezbyt szczęśliwego życia.

Jest o wiele więcej wymiarów rzeczywistości i możliwości, niż możemy zobaczyć, czy aktualna nauka opisać.

Wolność od trosk umysłu daje mi wielką siłę.
Większość ograniczeń rodzi się w naszej głowie i tylko tam jest „prawdziwa”.

W chwilach, kiedy czuję się zsynchronizowana z życiem, nie mam ograniczeń (CZUJĘ jest słowem kluczowym).

Nie muszę “główkować” i układać planu na życie.
Nie muszę martwić się przyszłością. Tego robić nie lubię, to żmudna robota.

Kiedy zamiast myśleć pozwolę sobie, by czuć, pełne możliwości życie po prostu płynie, a ja w nim i czuję, co nastąpi.

Nie zawsze jesteśmy gotowi na duże zmiany w życiu.

Często wracają do mnie słowa pełne życiowej mądrości, które były przekazane mi dawno, ale ja ich nie słyszałam.
Wtedy nie mogłam ich zrozumieć, więc po latach przychodzą ponownie, gdy jestem gotowa pojąć ich znaczenie.

Jakie wymiary widzisz Ty dzisiaj?
Czujesz się w nich wolny, czy nimi ograniczony?

Ludzi poznaję indywidualnie

Poznałam w życiu wielu ludzi. Każdy z nich wniósł lub wnosi do niego coś innego.
Tak, jesteśmy podobni, nic w tym odkrywczego, chociażby dlatego, że ulegamy podobnemu warunkowaniu od wczesnych lat.
Jednak niezależnie od niego, a może po części właśnie dzięki niemu, w każdym z nas są jakieś elementarne cząstki, które sprawiają, że jest inny niż pozostali.

Lubię spotkania na spacerach, szczególnie tam, gdzie mniej ludzkiego zgiełku. Nasze umysły uspokajają się wśród przyrody i komunikacja wydaje się łatwiejsza- przepływa poza betonem znanych reguł.
Ale i to nie jest regułą, są tacy, których spotkam raz w życiu w środku centrum handlowego, a nasza ożywiona relacja, nawet jeśli tylko “momentalna”, sprawia, że ono przestaje dla mnie istnieć.

Rzeczywistość wokół zmienia się.

Każdy z nas ma w sobie jakąś moc stwórczą, ale jakże często nie dajemy jej oddychać, dusimy ją ciągnąc za wędzidło reguł i norm nie podjąwszy wcześniej próby nawiązania z nią kontaktu.

A jakby tak tę moc ożywić i nie bać się mówić o niej głośno?

Co daje nam pewność, że obudzimy się na drugi dzień i dostaniemy kolejną szansę na to, by żyć?

Kiedyś usłyszałam, że życie jest wielkim placem zabaw i niedawno zaczęłam czuć, że tak faktycznie może być.
Z dobrych dla nas rzeczy wyrastamy zbyt szybko, a wpojona nam już za dziecka i umacniania przez resztę życia “dorosłość”- dopasowanie do “normy” i formy to ograniczenie.
Przecież nie trzeba tak żyć,  można wsłuchać się w siebie i wybrać własną ścieżkę.

Tacy podobni, a tak różni

Świat problemów i „ważnych spraw” i świat fantazji- ta sama sytuacja może być zupełnie inaczej postrzegana przez dwie osoby.

Pędzisz, wiem, jak to jest, też taka byłam.
Przyjaciółka pytała po co mi ten cały stres, a ja odpowiadałam „tak już mam” i lubię.

Nie lubiłam i nie było prawdą, że “tak miałam”. Wybierałam taką opcję powtarzając w kółko znany mechanizm.

Patrząc z dzisiejszej perspektywy wyraźnie widzę i czuję, jak bardzo krzywdzące dla mnie były tamte wybory, tamten pęd, pośpiech, robienie “tych wszystkich ważnych rzeczy” i zajętość.

Wolę czuć i żyć, czuć, że żyję.
To nie to samo, co zastrzyk adrenaliny podczas jazdy na wielkim rollercoasterze.
To wewnętrzny spokój, ogromna radość i poczucie kompletności.

To dużo przyjemniejszy sposób na życie niż pośpiech, zamartwianie się i próby osiągnięcia czegoś “na siłę”.
Kiedy ja czuję, że żyję, że wszystko płynie, w moim życiu pojawiają się okazje i sprzyjające okoliczności, wiele spraw staje się łatwiejszych do zrobienia, a jeśli nie, ja mam więcej elastyczności i zgody na to, by odpuścić.

Nadal napotykam na wyzwania i trudności, miewam “cięższe” dni, ale przynajmniej zazwyczaj rozumiem czemu tak się dzieje i jest mi łatwiej żyć, znajduję też więcej radości w każdym dniu.