Wakacyjne myśli na luzie

Polskie lato 2020. Siedzę przy jednej z plaż Trójmiasta czekając na obiad.
Na obszarpanej kartce słowami szkicuję historię o tęsknocie za wielką wodą.

Ludzie wody

Mają złoto-brązową cerę i uśmiech wilka morskiego. Ten uśmiech jest lustrem ich spojrzenia na życie.

Chodzą boso, stąpają mocno, ale lekko i sprężyście. Ich sylwetka jest wyprostowana, nawet, gdy nieco pochylona wiekiem.

Z włosami zwichrzonymi słońcem, wiatrem i morską solą, mężczyźni o śniadych mocnych torsach i krzepkie kobiety w kąpielówkach podążają ulicami tam, gdzie mają wstęp tylko ludzie wody.

To Ona jest dla nich najważniejsza, cała reszta to jedynie dodatek bez znaczenia- za nic mają rzemieślnicze lody, kratfowe piwo, bio proszek do prania oraz shea-butter-kolagen-krem-pod-oczy.

Fale i wiatr niosą prawdę.

Z otchłani tęsknoty za oceanem oraz głodu wyrywa mnie biper – moja wędzona ryba jest pewnie gotowa, choć wydaje mi się, że coś krótko ją wędzili, tego mojego pstrąga Bałtyckiego. Może jest mały?

Zbyt szybko- nerwowo, podążam do baru po talerz, ale biper wibruje i alarmuje o porcji dźwiękiem, który bezlitośnie biczuje moje uszy, chcę, żeby jak najszybciej ucichł.

Ryba nie wygląda jak z mikrofalówki. Może jednak wrzucili ją chociaż do pieca, żeby zrobić na ciepło.
Szkoda, że nie zrobili tego z chlebem, który sama nie wiem, co przypomina, może masło uratuje sytuację?

Jestem jednak mocno głodna, więc wcinam całość z radością.
Jedzenie i piwo sprawiają, że hałas rozmowy o ZUS dochodzący z sąsiedniego stolika oraz dźwięki, które wydaje mała dziewczynka bawiąc się komórką mamy wkrótce cichną, pozostaje już tylko morze.

Tęsknię za oceanem. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że i Bałtykowi za nim tęskno- jest tu sam, skazany na nas w doli i niedoli. Chciałabym mu pomóc…

Wędzonym pstrągiem odbija mi się jeszcze w nocy, a ręce śmierdzą nim cały następny dzień.
Nie przypominam sobie takich niestrawności od ryb serwowanych w nadmorskich (właściwie nadoceanicznych) barach w Australii.

Wracając z Sopotu rowerem do domu w Oliwie spotykam Kubę. Poznaliśmy się kilka lat temu na urodzinach wspólnego kolegi w Sunshine Coast w Australii.
I on chce wracać do tamtego domu.

Tymczasem w Melbourne ogłaszają godzinę policyjną.

Kiedy ludzie u władzy skończą smagać nas tymi pandemicznymi restrykcjami i bawić się ludzką wolnością? Nie wiem- być może gdy przestaniemy się na to godzić?

Trans

Zajęło mi kilka dni, żeby wyhamować z warszawskiego i własnego pędu- transu, może wręcz obsesji pracy.
Postawa “baczność” przerodziła się w “spocznij, ale pozostań czujna”. Wreszcie zaczęłam odczuwać zmęczenie.

Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że dawno zapomniałam, jak to jest być na wakacjach- nie mieć deadline-u, czytać “zwykłą” książkę, zwiedzać.

To pozwala mi nabrać dystansu do tych wszystkich “niezwykle ważnych i pilnych” spraw do załatwienia. Pozwala przyjrzeć się im z boku i zweryfikować ich “ważność”.

Krzywe zwierciadło

To, co wokół nas jest odbiciem tego, co wewnątrz- przekonań, myśli, odczuć,  także bajek umysłu na temat stanu faktycznego.

W biegu łatwiej się pomylić. Często dość mocno.

Ruch ożywia

Budzisz się każdego dnia do tego samego obrazka, mechanicznie wykonujesz czynności, powtarzasz, ten sam dzień.
Codzienna Jaskinia Platona.

Zmienić krajobraz, nawyk, zobaczyć coś nowego, wykonać inne ćwiczenia niż zazwyczaj – pomosty, które prowadzą na zewnątrz Jaskini.

Droga

Ledwo wzrok mój sięgnął tego, co poza Jaskinią, a już byłam w aucie na S7 prowadząc je i siebie z powrotem do Piaseczna.
Wszyscy dobrze wiemy, że pięć dni to trochę zbyt krótko, żeby zaczerpnąć świeżego powiewu życia.

Około 160 km trasy z Gdańska do Warszawy- mniej więcej od wysokości Mławy to jeden wielki oes- ogromna koncentracja i wysiłek, a moje auto ma dobre -naście lat.
Po siedmiu godzinach w końcu dotarłam do domu
Zmęczenie odetchnęło pełną piersią.
Dziś ponownie spędzamy dzień razem.

Odpowiedzialność

Pod koniec tygodnia (dziś niedziela) zazwyczaj publikuję nowy post na blogu i związany z nim Idiom Tygodnia na instagramie i stronie na fb.

Mam już przygotowane dwa nowe- o myślach, emocjach, między innymi rodzicach i poczuciu winy, ale dziś nie chcę żadnego z nich publikować.
Czuję, że są za ciężkie, a sama czuję się nadal zmęczona wczorajszą trasą i mam dziś ochotę na więcej radości, także z własnego pisania.
Uważam, że skoro zabieram głos publicznie, moim obowiązkiem jest pozostać wierną prawdzie.

Postanawiam opublikować to, co prawdziwe dla mnie dziś- zbiór myśli nagich i nieuczesanych, które łączą się ze sobą, pozostając jednak niezależnymi państwami.

Wdzięczność


Mam takie powiedzenie – kiedy nie wiesz, co powiedzieć, powiedz DZIĘKUJĘ.
Wdzięczność pozwala wyrwać się z ciągu myśli, przypomnieć sobie, jak wiele mamy i poczuć się dobrze.
Dziękuję za…- wyliczam kolejno za co jestem wdzięczna.

Dziękuję, dziękuję, dziękuję…

W poszukiwaniu równowagi

Motywacja

Wiele osób zadaje mi pytanie “skąd bierzesz motywację?” lub stwierdza
“chciałabym być tak zmotywowana, jak Ty”.

Moją główną motywacją jest chyba to, że po prostu lubię czuć się dobrze.

Nawet kiedy z jakiegoś powodu tak nie jest, dążę do tego.
Jak każdy mam lepsze i gorsze dni, ale nie lubię pozostawać w stanie, w którym mam kiepskie samopoczucie.

Znam narzędzia, które do tej pory mi pomagają z takich stanów wychodzić, więc z nich korzystam.
Są to między innymi różne formy ruchu, techniki oddechowe, praca, medytacja, lodowaty prysznic, modlitwa, spacer w lesie, obdarowanie komplementem drugiego człowieka, słuchanie podcastów ludzi, którzy mnie inspirują.

Nawet gdy wydaje mi się, że nie mam siły i nic mi się nie chce, mobilizuję się i działam. Nie uważam, że to moja zasługa- dziękuję Sile Wyższej za opiekę i pomoc każdego dnia.

Wiara daje mi ogromną siłę, a dyscyplina pomaga ją kultywować.

Mam takie motto:

Co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj, jutro będziesz mogła zrobić jeszcze więcej.”

Ono mi często pomaga w codziennych obowiązkach, ale zdarza się też, że tego typu działaniem zapracowuję się i przekraczam próg opłacalności.

To próg, poza którym dodatkowa praca nie wnosi już korzyści.
Taki cichy dzwonek na przerwę. Trzeba zamilknąć, by go usłyszeć.

Praca

Życie jest pełne ciężkiej pracy- pracujemy dla kogoś, pracujemy dla siebie, dla rodziny, pracujemy nad sobą, nad relacjami, nad spełnianiem marzeń.

Stawiamy czoła trudnościom, wyzwaniom, obowiązkom, własnym i cudzym emocjom, odnosimy sukcesy i porażki.

Rozwój osobisty i rozwój duchowy to ścieżka, na której dokonujemy w sobie zmian i budujemy własną siłę, dzięki czemu otwierają się przed nami nowe możliwości w życiu.
Jak dokonujemy tych zmian?
Poprzez akcję, czyli wykonanie pracy.

Praca jest dobra i pożyteczna. Skupienie na niej może też przynieść ulgę w troskach, radość i satysfakcję, ale oczywiście bywa też męcząca.

Szczęście

Jest też inna droga, która umożliwia nam wiele w życiu osiągnąć, łatwiejsza- wiedzie przez poczucie szczęścia i radość.

Droga szczęścia to robienie rzeczy, które przychodzą nam naturalnie i które sprawiają, że po prostu czujemy się szczęśliwi.
To nasza super moc.

Każdy z nas ma taką super moc.
Trzeba ją znaleźć i dać jej mówić, nie przerywać, nie wysuwać racjonalnych argumentów, słuchać i za nią podążać.
Reszta jakoś się układa. Dobre przyciąga dobre.

Powrót do domu

Moja super moc kwitnie kiedy jestem w wodzie. To w niej czuję się bezpiecznie, czuję się szczęśliwa i promienieję radością, kiedy tylko zbliżam się do niej i wiem, że mogę popływać.
W marcu 2020, z powodu ukoronowania wiadomo czego, zamknęli w Polsce między innymi baseny.
Trzy miesiące bez pływania były dla mnie trudne, ale również bardzo rozwijające, była to jednak bardzo ciężka praca.
Kiedy poszłam na basen pierwszego dnia, gdy otworzyli je ponownie, płakałam ze szczęścia dwa razy.

Żaden zimny prysznic i żadna medytacja nie dały mi tej radości, spokoju i siły, które daje mi pływanie. Na basenie czuję się jak w domu.

Kiedy pływam, wszystko inne znika, jestem poza czasem, a jedyna przestrzeń z którą mam kontakt to moje ciało poruszające się w wodzie z dziką radością.
Fizycznie czuję jak każda moja komórka świeci tym szczęściem!

To taki duchowy powrót do domu.

I Ty masz coś, co sprawia, że tak się czujesz, pielęgnuj to, a jeśli jeszcze tego nie odnalazłeś, czas wyruszyć na poszukiwania!

Droga Pracy i Droga Szczęścia uzupełniają się, żadna nie istnieje bez drugiej

Chcę dzielić się z innymi pogodą ducha, tym, co pozytywne i budujące, energią, którą czerpię z życia.
Nie mogę tego robić, kiedy zamartwiam się lub przepracowuję.

Wiem o tym, a jednak znowu przepracowałam się.
Straciłam dystans, a jakość mojego samopoczucia spadła, w ślad za nią wydajność pracy.

To dobre przypomnienie jak ważne w życiu są radość, lekkość, śmiech, beztroska, żartobliwość, czas na zabawę, na regenerację i zwyczajnie odpuszczenie.

Brak równowagi pomiędzy pracą, a radością z życia to dość niebezpieczny stan.

Łatwiej wkradają się złowieszcze myśli, jesteśmy bardziej skłonni do zamartwiania się i podatni na uleganie lękom.
Nawet jeśli potrafisz dystansować się do własnych myśli, szkoda narażać siebie i otoczenie na takie trudności.

Niełatwo wysiada się z rozpędzonej karuzeli.

Kiedy przepracowujemy się przez dłuższy czas, stajemy się poniekąd przyzwyczajeni do przebywania w stanie nieustannego stresu. Ciężko wtedy zwolnić.
Warto poznawać siebie, żeby wiedzieć kiedy odpuścić we właściwym momencie.

Dla mnie to ten moment.
Jadę nad wodę.

„I tylko taką mnie ścieżką poprowadź,
gdzie śmieją się śmiechy w ciemności
i gdzie muzyka gra, muzyka gra”

Wielka Woda (słowa Anieszka Osiecka, oryginalne wykonanie Maryla Rodowicz)