Full of herself
Patrząc wstecz z mojego dziś, zastanawiam się czasem jak ludzi mogli mnie kiedyś lubić, mimo, że miałam tylu znajomych i kilkoro przyjaciół.
Nie jestem pewna, czy gdybym spotkała się wtedy sama ze sobą, polubiłabym siebie.
Tak niepewna siebie i własnej wartości, że aż nazbyt pewna siebie- arogancka, pyszna i krnąbrna.
Często widziałam tylko jedną perspektywę sprawy – swoją własną.
Nie bez powodu nazywamy to egoizmem– to właśnie stan, kiedy ego kieruje naszymi działaniami, a my, nieświadomi tego, oddajemy mu pełną kontrolę.
Słuchałam wszystkich myśli podsuwanych przez mój umysł i cierpiałam tortury, nazwijmy to psychologiczno-emocjonalne. Tak, to chyba dobrze oddaje sens takiego stanu.
Dopiero niedawno zaczęłam to rozumieć- to oznacza niemal czterdzieści lat spędzonych w nieświadomości.
Widocznie wszystkie te lata i doświadczenia były potrzebnymi lekcjami, ale wiele z nich, naprawdę wiele, przerabiałam latami raz po raz, bo za pierwszym, czy kolejnym razem nadal nie wyciągałam wniosków.
Ilu z nas żyje w ten sposób?
Nie mówię, że teraz jestem „mądrzejsza”, czy w jakiś sposób „oświecona”, czy bardziej „uduchowiona”.
Pozbądź się obłudnej pychy– to jedna z ważniejszych lekcji, o których nauczyłam się i staram się pamiętać na co dzień.
Życie stało się łatwiejsze.
Co będzie później nie wiem, ale teraz jest o wiele lepiej.
Słucham każdego i proszę o więcej pokory, kiedy słyszę własne pyszne myśli, którymi umysł reaguje na słowa innych ludzi.
Staram się też rozumieć własne emocje i staram się pamiętać słowa „nie wiem, czego nie wiem„.
Jaskinia Platona
Czy więzień umysłu naprawdę pojmie to, co mówi się do niego o łatwiejszym i przyjemniejszym życiu, które na niego czeka o ile odsunie od siebie dramaty stworzone przez ego w jego głowie?
Nie zawsze pojmie lub niekoniecznie prędko to nastąpi…
Żyjemy w tylu wymiarach w ilu pozwolimy naszej świadomości.
Jeśli czegoś nie dopuszczę jako zdarzenie możliwe, ono nie może mieć miejsca w mojej rzeczywistości.
Więzień, który uciekł z jaskini i widzi inne wymiary operuje w innej rzeczywistości niż ten, który nadal siedzi w jaskini przykuty do jej twardej skały- jedynej rzeczywistości jaką zna.
Nie wierzy temu, który wraca wolny, by wykrzyczeć dobrą nowinę, że na zewnątrz jest słońce, błękitne niebo, rośliny, inni ludzie, inne życie.
Wyjdź stąd, mówi, pomogę ci uwolnić się, ale ten przykuty do skały już go nie widzi i słyszy jedynie zniekształcony głos.
Istnieje wiele wymiarów rzeczywistości, choć niekoniecznie wszystkie potrafimy dostrzec.
Nie możesz żyć w tych, którym odmawiasz istnienia.
To, co zazwyczaj przyjmujemy za naszą praktyczną rzeczywistość (wielu za jedyną), utwierdzając się w tym poglądzie nawzajem, jest tylko fragmentem życia.
Często niezbyt szczęśliwego życia.
Jest o wiele więcej wymiarów rzeczywistości i możliwości, niż możemy zobaczyć, czy aktualna nauka opisać.
Wolność od trosk umysłu daje mi wielką siłę.
Większość ograniczeń rodzi się w naszej głowie i tylko tam jest „prawdziwa”.
W chwilach, kiedy czuję się zsynchronizowana z życiem, nie mam ograniczeń (CZUJĘ jest słowem kluczowym).
Nie muszę „główkować” i układać planu na życie.
Nie muszę martwić się przyszłością. Tego robić nie lubię, to żmudna robota.
Kiedy zamiast myśleć pozwolę sobie, by czuć, pełne możliwości życie po prostu płynie, a ja w nim i czuję, co nastąpi.
Nie zawsze jesteśmy gotowi na duże zmiany w życiu.
Często wracają do mnie słowa pełne życiowej mądrości, które były przekazane mi dawno, ale ja ich nie słyszałam.
Wtedy nie mogłam ich zrozumieć, więc po latach przychodzą ponownie, gdy jestem gotowa pojąć ich znaczenie.
Jakie wymiary widzisz Ty dzisiaj?
Czujesz się w nich wolny, czy nimi ograniczony?
Ludzi poznaję indywidualnie
Poznałam w życiu wielu ludzi. Każdy z nich wniósł lub wnosi do niego coś innego.
Tak, jesteśmy podobni, nic w tym odkrywczego, chociażby dlatego, że ulegamy podobnemu warunkowaniu od wczesnych lat.
Jednak niezależnie od niego, a może po części właśnie dzięki niemu, w każdym z nas są jakieś elementarne cząstki, które sprawiają, że jest inny niż pozostali.
Lubię spotkania na spacerach, szczególnie tam, gdzie mniej ludzkiego zgiełku. Nasze umysły uspokajają się wśród przyrody i komunikacja wydaje się łatwiejsza- przepływa poza betonem znanych reguł.
Ale i to nie jest regułą, są tacy, których spotkam raz w życiu w środku centrum handlowego, a nasza ożywiona relacja, nawet jeśli tylko „momentalna”, sprawia, że ono przestaje dla mnie istnieć.
Rzeczywistość wokół zmienia się.
Każdy z nas ma w sobie jakąś moc stwórczą, ale jakże często nie dajemy jej oddychać, dusimy ją ciągnąc za wędzidło reguł i norm nie podjąwszy wcześniej próby nawiązania z nią kontaktu.
A jakby tak tę moc ożywić i nie bać się mówić o niej głośno?
Co daje nam pewność, że obudzimy się na drugi dzień i dostaniemy kolejną szansę na to, by żyć?
Kiedyś usłyszałam, że życie jest wielkim placem zabaw i niedawno zaczęłam czuć, że tak faktycznie może być.
Z dobrych dla nas rzeczy wyrastamy zbyt szybko, a wpojona nam już za dziecka i umacniania przez resztę życia „dorosłość”- dopasowanie do „normy” i formy to ograniczenie.
Przecież nie trzeba tak żyć, można wsłuchać się w siebie i wybrać własną ścieżkę.
Tacy podobni, a tak różni
Świat problemów i „ważnych spraw” i świat fantazji- ta sama sytuacja może być zupełnie inaczej postrzegana przez dwie osoby.
Pędzisz, wiem, jak to jest, też taka byłam.
Przyjaciółka pytała po co mi ten cały stres, a ja odpowiadałam „tak już mam” i lubię.
Nie lubiłam i nie było prawdą, że „tak miałam”. Wybierałam taką opcję powtarzając w kółko znany mechanizm.
Patrząc z dzisiejszej perspektywy wyraźnie widzę i czuję, jak bardzo krzywdzące dla mnie były tamte wybory, tamten pęd, pośpiech, robienie „tych wszystkich ważnych rzeczy” i zajętość.
Wolę czuć i żyć, czuć, że żyję.
To nie to samo, co zastrzyk adrenaliny podczas jazdy na wielkim rollercoasterze.
To wewnętrzny spokój, ogromna radość i poczucie kompletności.
To dużo przyjemniejszy sposób na życie niż pośpiech, zamartwianie się i próby osiągnięcia czegoś „na siłę”.
Kiedy ja czuję, że żyję, że wszystko płynie, w moim życiu pojawiają się okazje i sprzyjające okoliczności, wiele spraw staje się łatwiejszych do zrobienia, a jeśli nie, ja mam więcej elastyczności i zgody na to, by odpuścić.
Nadal napotykam na wyzwania i trudności, miewam „cięższe” dni, ale przynajmniej zazwyczaj rozumiem czemu tak się dzieje i jest mi łatwiej żyć, znajduję też więcej radości w każdym dniu.