Australijski surfer

Australijski surfer to gatunek niezwykły!

Pod kilkoma różnymi postaciami występuje obszernie na wszystkich wybrzeżach Australii. A nawet inaczej- postać jest właściwie jedna, za to są różne kategorie w obrębie gatunku.

Co ciekawe, przeważają osobnicy płci męskiej, więc z liczebnego braku partnerek tego samego gatunku, mieszają się często i tworzą pary
z przedstawicielkami innych gatunków. Czasem jest to układ niezwykle trudny, ale to oczywiście zależy od podkategorii gatunku.

Stadność zachowań australijskiego surfera stawia często partnerkę,
a nawet młode na ostatnim miejscu w szeregu priorytetów, ponieważ przebywanie wśród innych męskich osobników stada ma zawsze pierwszeństwo.

Australijski surfer_w grupie razniej

Australijski surfer – w grupie raźniej

Najczęściej spotykane podkategorie to:

  • surfer brodaty
  • surfer z dredami
  • surfer ze zwyczajnie zmierzwionym od słonej wody i słońca włosem (długim lub półdługim, rzadziej krótkim)
  • przeróżne mieszanki trzech powyższych.

To podział ze względu na typ owłosienia na głowie (gdzie indziej owłosienie jest zazyczaj usuwane, w przeciwnym razie osobnik może zostać gnębiony przez innych członków stada).

Inne podziały są już bardziej skomplikowane, więc dla jasności przekazu skupimy się tylko na tym jednym. Warto jednak wspomnieć o przekroju wiekowym, gdyż ten jest niezwykle interesujący. Już bardzo młode osobniki przeobrażają się w gotowego do samodzielnego życia przedstawiciela gatunku i jednocześnie, co ciekawe, pozostają bardzo młodymi osobnikami, często do końca życia.

Australijski surfer wie jak sie bawic

Australijski surfer pozostaje młody duchem

Typowy przedstawiciel gatunku jest zły, że musi iść do pracy kiedy panują bardzo dobre warunki pogodowe sprzyjające pogłębianiu zdolności oswajania żywiołu.

Ocean stanowi jego “pozalądowe” środowisko naturalne i australijski surfer jest głęboko przekonany o swojej z nim jedności.

Przekonany do tego stopnia, że naturalne warunki pogodowe, które nie sprzyjają oddawaniu się jego ulubionemu zajęciu traktowane są jak wróg, a osobnik wydaje wtedy jeden dźwięk – „it’s shit!” i odchodzi zniechęcony, żeby zanurzyć się w piwie z innymi członkami stada – mates.

Australijski surfer w obliczu cyklonu

Australijski surfer w obliczu cyklonu

Często przedstawiciel gatunku to osobnik wyglądający na dość silnego,
z mocno rozbudowanymi elementami szkieletu mięśniowego w obrębie grzbietu – cecha istotna, która w skrajnych przypadkach może stanowić
o przetrwaniu osobnika w żywiole.

Lub wogóle o przetrwaniu gatunku, gdyż dzięki niej osobnik nie ma większych problemów ze znalezieniem partnerki.

Australijski surfer

Niektóre cechy tu opisane mogą wydawać się przerysowane i takie są w stosunku do pewnych przedstawicieli gatunku, niemniej są prawdziwe.

Należy przy tym również pamiętać, że powyższy opis nie wyczerpuje charakterystyki gatunku.
Stanowi jednak dość wyczerpujący wstęp.

Gatunek jest zdecydowanie wart dalszych badań i opracowań, więc zamierzam je kontynuować.

Cyklon surf Ania i złote wybrzeże

Cyklon surf Ania i badania

*Tekst zabrałam ze swojej "australianny", jako, że staram się spiąć całość mojej mniej lub bardziej radosnej twórczości pod jedną wspólną flagą AnnaGreenUp. Cel jest taki, że jednak znaleźć czytelników, bo pisanie dla siebie samej mam absolutnie w tyle i jest zbyt ciężkie to noszenia samodzielnie...

Głos z Gold Coast na przełomie lat.

Nastroje moje zmieniły się znacząco od ostatniej wizyty w publicznej pralni własnych brudów – czytaj poprzedniej wulgarno-sfrustrowanej publikacji na australiannie, kiedy to dałam upust chwilowemu rozczarowaniu z powodów różnych, których większość „urosłam” sobie w głowie zupełnie samodzielnie.

Powrót do mojej radosnej normy (który nastąpił dość prędko po owym wypraniu brudów) powitałam z właściwym dla okazji szerokim uśmiechem i ulgą.

Jasne, mnóstwo jest na tym świecie rzeczy, których nie rozumiem, włączając w to rozmaite ludzkie zachowania- także zachowania australijskie rodem z Gold Coast, więc czasem buntuję się.

Bez potrzeby, bo rzeczywistość jest jaka jest i takie wewnętrzne rebelie robią mi źle. Czasem jednak trudno zachować dystans i zamiast śmiać się w duchu, wkurzam się.

Opowiem Wam, o tych „rozmaitych zachowaniach”, które czasem sprawiają, że czuję się sponiewierana psychicznie i proszę o komentarze, bo ciekawa jestem opinii innych.

Jest 30 grudnia, jestem w pracy, godzina do końca, nie ma klientów, więc piszę, żeby lepiej wykorzystać czas. Przychodzi babka, która zamawia kebab za piątaka ($5) i rozmawiamy.
Opowiada mi, że właśnie kupiła dwupiętrowy dom nad wodą i jest w nim wszystko, łącznie z klimą, bo jest super nowy i przepiękny, ale klimy nie włączy, bo jej nie stać na to. I to jest typowe na Gold Coast.
Kolejny przykład- cytuję:
– On: ”kupiłem świetną furę, chcesz zobaczyć? co?”
(…)
– ja: “ekstra sos na kebabie kosztuje 50 centów, chcesz?”
– on: “Nie stać mnie na to!!”.
Koniec cytatu. I tak tu jest.

Był kiedyś taki gość, zdaję się, że Zulu-Gula, który miał program
w telewizji, jak byłam dzieckiem i mówił w nim”Polska to jest bardzo dziwny kraj (…).

I tak jest tutaj – samo Gold Coast to jest bardzo dziwny kraj. Niezależnie od tego, ile mają szmalu, twierdzą, że są spłukani i nie stać ich na X (wstawcie sobie cokolwiek zamiast X), po czym rezolutnym zalanym krokiem (tudzież krokiem naćpanym i zalanym) udają się „na miasto”, gdzie w barach i klubach wydają po $400 za noc. Wspominałam, że płacę $150 tygodniowo za wynajęcie pokoju i jest to przeciętna cena?

To jedna z wielu wielu obserwacji. Podzielę się pozostałymi innym razem, a tymczasem spadam, bo pracowałam ostro przez ostatnich pięć dni i nocy i padam na twarz, a jest dopiero godzina 23 i mam silne postanowienie dotrwać do północy, do fajerwerków na plaży – jest już 31 grudnia 2014. Pierwszy Sylwester, który pamiętam od dziecka, kiedy to nie mam planów i z nikim go nie spędzam.
I jakoś fajnie mi z tym. Czuję się wolna i spokojna.
Ale o tym też innym razem. W zapowiedzi – perspektywa będzie troszkę o smaku innych religii i kultur.

I na zakończenie podeślę-odeślę Was jeszcze w jedno miejsce, gdzie troszku popisałam:
Lato na Gold Coast, czyli Ania w piekarniku

Ja tak sobie piszę trochę tu, trochę tam, coraz silniejsze mam poczucie, że ta moja australijska wycieczka w głąb siebie będzie zasługiwała na opisanie w książce jednej przynajmniej…

Ania Stan głos z Gold Coast