I like you, I love you, how can I help you?

Odwieczny problem człowieka, może nie jedyny, ale jeden z większych
– kochać, czy posiadać?


Często jest nam trudno przyznać się do prawdziwych uczuć i emocji. Uciekamy w obowiązki (bardzo-pilne-sprawy-do-wykonania), gromadzenie rzeczy i wiele innych znajomych nam sposobów.
Po co tyle trudu?
Może byłoby inaczej gdyby nie blokował nas strach przed spojrzeniem sobie samemu w oczy?
„Przekażmy sobie znak pokoju”, czy te słowa nie oznaczają – przekażmy SOBIE znak pokoju?
Tak zwyczajnie, przekażmy go sobie samemu najpierw.
Miłość własna to nie to samo co egoizm i skupienie uwagi wyłącznie na sobie. Choć może być to jeden z etapów dochodzenia do niej. Być może…

Jak wielu z nas uczono od dziecka, jak siebie nie kochać, nawet nie akceptować?
Trening czyni mistrza- dorastając jesteśmy w tych dyscyplinach już naprawdę nieźli. W takim wypadku miłość własna raczej będzie rodzić się w bólu.

Pamiętam jak pierwszy raz naprawdę zależało mi na pracy.
Miałam pracować na statku prowadząc zajęcia sportowe i zwiedzając świat. Marzenia spełnione.
Chciałam dobrze się przygotować do każdego etapu rozmów, więc praktykowałam wypowiedzi przed lustrem.
Pierwszych kilka prób nie było żadnym magicznym doznaniem, skręcało mnie na cień myśli o tym, że mam stanąć przed lustrem i przedstawić się sama sobie.

Stanąć przed sobą, spojrzeć na siebie, we własne oczy i opowiedzieć o sobie.
To szaleństwo, a jednak tak było. Przeszłam te rozmowy ze sobą, poprawiłam, co umiałam i dostałam pracę. Co interesujące, w międzyczasie zrozumiałam, że tak naprawdę jej nie chcę i dlaczego nie.

Stań przed lustrem i pogadaj ze sobą, nie mogę obiecać, że na początku będzie fajnie. Raczej nie będzie, jeśli jeszcze nigdy tego nie robiłeś. Jednak potrafisz uśmiechnąć się patrząc sobie w oczy i powiedzieć: Lubię cię. Kocham cię. Jeśli nie za pierwszym razem, to za którymś kolejnym.

Żeby akceptować innych, trzeba najpierw akceptować siebie. Szybcy jesteśmy w osądach i wystawianiu ocen, także względem samych siebie. Po co? Rzeczywistość jest zbyt złożona, żeby przyklejać sobie etykietki, trzymać się ich, bać się i stawiać za ich parawanem w kontakcie z drugim człowiekiem.

Im więcej strachu, tym mniej miłości. Strach jest, to jedna z naszych emocji, nie trzeba się go bać, ale akceptować, jeśli akurat odczuwamy. Tylko w nim nie tkwić, bo to boli, strach i brak zrozumienia siebie samego rodzi agresję.

Poznałam wielu zwykłych-niezwykłych ludzi, którzy wykazują się niezwykłym wyczuciem i umiejętnością wczucia  w sytuację drugiego człowieka, oni potrafią zadawać pytania: Jak się czujesz? Co jeszcze mogę dla Ciebie zrobić? I mają to na myśli. Chcą pomóc.
To ludzie szczerzy, bezpośredni, rozmowa z nimi jest prosta, taka zwyczajna, nawet jeśli niezwykła. Człowiek dobrze się czuje w ich towarzystwie, bo nie udają kogoś innego, są sobą.
Ja też wolę być sobą, tak jest mi łatwiej.

Podejmowanie decyzji

Podejmowanie decyzji nie zawsze jest łatwe, to wiemy.
Sama potrafię zastanawiać się nieco zbyt długo na tym, jakie masło kupić (bez komentarza).


Kiedy mam do podjęcia decyzję dla mnie ważną nie mogę kierować się wyłącznie tym, co podpowiada mój umysł.
Rozważam, obserwuje swoje myśli, reakcje, wypowiadane słowa, staram się obserwować emocje, a później odpuszczam to wszystko z intencja opróżnienia głowy, zanim ostatecznie zdecyduję.

Czasem zajmuje mi to dłuższy spacer, czasem kilka minut, a czasem kilka dni lub tygodni.

Zmiany, których udało mi się dokonać w obszarze podejmowania impulsywnych decyzji niezwykle ułatwiły mi codzienne życie, poprawiły stosunki z ludźmi oraz własne samopoczucie.

Może nie osiągnęłam mistrzostwa, bo to wszystko nie zawsze jest łatwe, ale jestem w nieporównywalnie lepszym położeniu niż przed laty.

Zanim podejmiesz dziś jakąś decyzję, uważnie rozważ ją w swoim sumieniu i pójdź za jego głosem.

(…) Cierpliwie oczekuj chwili, w której poczujesz, że dokładnie wiesz, jak powinieneś postąpić – w chwili, w której doznasz oświecającego oddziaływania Ducha Bożego.(24 godz.na dobę Medytacje)

Nie zawsze to, co zdarzy się w naszym życiu jest tym, czego sobie byśmy życzyli, ale nie wszystko należy zbyt prędko osądzać, lepiej poczekać zanim nadamy sprawom znaczenie.

Tak, to my sami nadajemy znaczenie zdarzeniom, myślom, czy reakcjom własnym i cudzym. Tym samy kreujemy rzeczywistość wokół.

Może lepiej się zdystansować do tego, co podpowiada głowa.
Często okazuje się, że warunki, czy sytuacje, o których myślimy, że są negatywne, jednak nam sprzyjają.
Jednak nie moglibyśmy tego dostrzec, zbyt prędko je osądziwszy.

Nauczyłam się nie narzekać, że nie dostałam pracy, na której mi zależało, że coś mi się nie udało, że nie zdążyłam na autobus itd.

Jestem przekonana, że rzeczy dzieją się dokładnie, jak powinny, według Większego Planu więc staram się nie tracić nerwów, gdy sprawy ułożą się nie tak, jak tego chciałam.

Albo zaakceptuję to, co się zdarzyło lub nie zdarzyło, albo będę zamartwiała się i źle czuła.
Wybór należy do mnie. Taki wybór należy do każdego z nas.